
We wtorek, 15 października w naszej bibliotece odbyło się Spotkanie niebanalne z Szymonem Kandulskim ze Lwówka, który rowerem objechał Polskę wzdłuż granic, pokonując łącznie 3558 km. Nowotomyślanie mieli okazję wysłuchać niezwykle barwnych, ciekawych, niebanalnych opowieści, nie tylko o tym, co jest za zakrętem, ale i o napotkanych ludziach, poszukiwaniach noclegu i jadła oraz o samotności i nietzscheańskim pokonywaniu samego siebie.
Szymon Kandulski jest absolwentem pedagogiki na Uniwersytecie Zielonogórskim, nauczycielem perkusji w Prywatnym Ognisku Muzycznym w Nowym Tomyślu i perkusistą zespołu Karawana Eskimosów.
Rower jest jego wielką pasją. Samotna podróż przez Polskę trwała dokładnie 28 dni. Pokonywał średnio 130 km dziennie, a licznik wskazał, iż samo pedałowanie trwało 187 godzin i 32 minuty, ze średnią prędkością 19 hm/ h.
Ta ekspedycja nauczyła go czerpać radość z prostych rzeczy: widoku wschodu słońca, stada kóz na łące, leniwie płynącego strumienia. To właśnie takie obrazy dodawały mu siły w ciężkich momentach. Swoją opowieścią pokazał, że jego przygoda była nie tylko swego rodzaju wyzwaniem, ale również zwykłym spotkaniem z człowiekiem. A ludzi spotykał różnych: tych siedzących na ławeczkach przed wiejskimi sklepikami, z którymi gaworzył wieczorami i wysłuchiwał niezliczonej ilości historii życia, plotek i ciekawostek, niejakiego pana Władysława, który w swojej szopie dał schronienie przed deszczem, ale też kobietę, która mimo szalejącej burzy nie chciała wpuścić strudzonego rowerzysty do domu.
Najbardziej dramatyczną chwilą w podróży była ta, kiedy został zepchnięty przez tira do rowu, a żaden z przejeżdżających samochodów nie zatrzymał się i nikt nie udzielił pomocy. W tym momencie uzmysłowił sobie jak bardzo jest samotny w swej wyprawie. Niestety pogoda również nie oszczędzała. Gwałtowne burze, ulewy i porywisty wiatr towarzyszyły mu często i zmuszały do poszukiwania byle jakiego schronienia. Mimo wszelkich przeciwności dał radę. Spotyka się teraz z ludźmi, opowiada o swej przygodzie i udowadnia, że warto żyć z pasją, warto mieć cel i warto zdobywać. Przez cały czas wspierali go przyjaciele, znajomi, a przede wszystkim rodzina. Wszyscy śledzili jego poczynania na facebookowej stronie: Zobaczyć, co jest za zakrętem. Teraz marzy mu się wydanie swych zapisków.
Jak powiedział na spotkaniu: Celem w czasie jazdy jest dla mnie sama droga. Już na początku maja będzie mógł ponownie się z nią zmierzyć. Tym razem zamierza ruszyć na trzymiesięczną wyprawę na Bałkany.