
Dwie osobowości polskiej literatury w kwiecie wieku. Ona, czyli Wisława Szymborska: poetka, eseistka i w końcu noblistka i On, czyli Kornel Filipowicz: mistrz krótkiej prozy, poeta. Nigdy się nie pobrali, nigdy nie mieszkali razem, a mimo to łączyła ich wielka miłość. Uczucie, które przetrwało ponad 20 lat, aż do śmierci Filipowicza. Wisława Szymborska mawiała o ich związku: “byliśmy jak dwa konie, które cwałują obok siebie”.
Sama treść listów jest przepiękna. Czułość i oddawanie uczuć są tu sprezentowane w sposób rzadko spotykany. Są też pełne humoru, ironii, czułostek, opowiastek. To dojrzałe uczucie zaklęte w słowach. Listy miłosne, ale pozbawione egzaltacji i patosu. To naprawdę piękna i subtelna korespondencja. Kornel Filipowicza, to mistrz krótkiej formy, jego opowiadania utkane ze słów niczym weneckie koronki, precyzyjne, czasem ironiczne, czasem refleksyjne. Takie też są i jego listy.
Najbardziej niezwykłe w tych listach jest to, że Szymborska i Filipowicz czasami pisali do siebie w imieniu fikcyjnych, wymyślonych przez siebie postaci. Listy hrabiny i jej służącego są pisane stylizowanym językiem, zabawne, utrzymane w tonie plotkarskim. W listach pojawiają się też inne zmyślone postacie, np. zakochana w Filipowiczu gosposia.
Szymborska wróżyła Nobla Kornelowi Filipowiczowi w jednym z listów, niby w żartach, ale po jego śmierci podobno stwierdziła, że na Nobla zasługiwał on, nie ona. Miłość zakończona, jak na poetów przystało, jednym z najpiękniejszych wierszy w polskiej poezji “Kot w pustym mieszkaniu”.