
Żarliwą dyskusję sprowokował film wyświetlany w naszym DKF-ie 16 w piątek, 25 stycznia. Niezwykłe dzieło o dramatach i wyborach ludzkich: Amores perros Alejandra Gonzáleza Iñárritu wywarło na oglądających ogromne wrażenie. Zwrócono uwagę na świetne zdjęcia, muzykę, grę aktorów i nakreślone portrety psychologiczne postaci. Szczególnie zaszokowały brutalne sceny walk wielkich psów. Z pewnością nie jest to film łatwy i przyjemny, który ogląda się rozłożonym na kanapie. To jeden z tych, których się nie zapomina, który działa na psychikę i pozostaje na długo w pamięci.
Akcja filmu osadzona jest w Meksyku, gdzie unikalna kultura jest wynikiem zderzenia dwóch cywilizacji – rodowitych Indian i przywiezionej przez Hiszpanów europejskości. Tu miesza się wszystko. Drapacze chmur i piękne wille otoczone są bezkresnymi slumsami. Ich mieszkańcy, choć mijają się na ulicach, żyją w dwóch odmiennych światach, nie przenikających się zbytnio, niezrozumiałych a i często wrogich dla siebie. W takim miejscu osadzona jest akcja Amores perros. Aby ukazać jego różnorodność, twórcy oparli fabułę na trzech przeplatających się opowieściach, z których każda ma zupełnie innych charakter, tempo i estetykę. Centralny moment filmu, kiedy wątki obcych sobie bohaterów splatają się w jedną całość, także oglądamy trzykrotnie, za każdym razem z innej perspektywy, z innego miejsca, który jest odbiciem subiektywnego punktu widzenia poszczególnych postaci.