
Podczas marcowego spotkania w naszym Dyskusyjnym Klubie Filmowym 16 zaprezentowaliśmy amerykański komediodramat romantyczny w reżyserii Marca Webba – 500 dni miłości. W zastępstwie Macieja Czyżewskiego spotkanie poprowadził członek stowarzyszenia Rychtyk Eka – Jakub Skrzypczak.
Życiowe wakacje Toma skończyły się, kiedy odeszła od niego Summer. Dziewczyna zawładnęła sercem i umysłem chłopaka na równe 500 dni. A potem? A potem… jakoś to było. Narrator na samym początku zapowiada 500 dni miłości jako opowieść o chłopaku i dziewczynie, która jednak nie będzie love story. Nie kłamie. Choć główny bohater jest romantykiem jak się patrzy, w dodatku nieuleczalnym, to w filmie Marca Webba romantyzmu mamy odrobinę, czyli – akurat. “500 dni miłości” to opowieść o dzisiejszych dwudziestoparolatkach: niepoprawnym romantyku Tomie i nie wierzącej w miłość Summer. On oskarża ją o tchórzliwość, o egoizm i nieuczciwość. Jednak to ona zdaje się odważna i szczera, gdy nie chce trwać w fasadowym związku. Jej pesymistyczne nastawienie, zamknięcie na poważne relacje, musi ulec zmianie. Od czasu, gdy w wyobraźni Helen Fielding narodziła się Bridget Jones, a przez telewizyjne ekrany przetoczyła się fala “Seksu w wielkim mieście”, wiadomo, że każda singielka tylko czeka na wymarzonego księcia z bajki i później – choć zazwyczaj prędzej – wpadnie w sidła miłości. On wiele nauczy się od niej, ona – dzięki niemu – uwierzy w miłość. On rzuci odmóżdżającą pracę przy wymyślaniu sloganów na pocztówki, wyrywając się tym samym z marazmu. Ona, umiarkowana buntowniczka, zmieni się w umiarkowanie ustabilizowaną kobietę. Te 500 dni ich zmieni, nauczy życia i pozwoli dojrzeć.